piątek, 25 listopada 2011

Obiecany wpis.


Cześć ;) Tak jak wczoraj obiecałam dzisiaj zabrałam Czikę na spacer i oczywiście zabrałam aparat :) Dobrze,teraz Wam dokładnie wszystko opiszę ..
Kiedy wyszłam z domu,postanowiłam,że pójdę działkami i tak właśnie zrobiłam.Kiedy skręcałam spotkałam Maksa (sznaucer średni),a zaraz później Leona,którego znacie.Poszłam wzdłuż drogi i weszłam na pola za firmą Orion.Ujrzałam panią,która ma czarną labradorkę i cocker spanielkę Polę, z którą Czika się nie lubi.Jednak dzisiaj stał się cud ;) Suczki powąchały się,a później chciały bawić .W końcu skończy się te ciągłe warczenie,szczekanie i złość :) No i kiedy dotarłyśmy na Debry,zrobiłyśmy zdjęcie i udałyśmy się w dół,w stronę Zielonki.Całkiem ładna okolica.Po drodze spotkałyśmy trzy-kolorowego kundelka,z którym Czika się przywitała.Psów za ogrodzeniem nie dało się nie zauważyć,ponieważ okropnie ujadały,a dwa owczarki niemieckie skakały na ogrodzenie,wystawiały kły jak by chciały nas pożreć.Łaciata chciała  stamtąd jak najszybciej wynieść gdyż podkuliła ogon i biegła.W końcu dotarłyśmy nad staw.W myślach mówię o nie ! Tędy nie pójdziemy,bo znowu wlezie do wody i poszłam na około,choć nie wiedziałam co tam jest,okazało się,że to o wiele łatwiejsza droga,tylko jest tam trochę ciapy,ale lepsze to niż brudny,mokry pies w chłodny dzień.Zatrzymałyśmy się. Porobiłyśmy kilka fotek i w oddali usłyszałyśmy krzyk bażantów.Łaciata stała i nasłuchiwała.Stałyśmy na wielkim polu,więc postanowiłam zrobić małą przerwę w wędrówce co Czice się chyba nie podobało,ale ja nie miałam siły,ponieważ cały czas szłyśmy pod górę.Sunia chodziła wokół mnie i nasłuchiwała.Unosiła pyszczek w górę i niuchała.Po odpoczynku mogłyśmy iść dalej.Zabrałam rękawice i schowałam aparat.Nagle z łąki wyleciał bażant,więc oczywiście poszłyśmy potropić.Ni stąd,nic zowąd przebiegła koło Nas sarna,załamałam się,ponieważ aparat miałam schowany.Kilka kroków dalej.Czika zaczęła mnie ciągnąć i o mało nie złapała bażanta,który szybko   odleciał.Wyszłyśmy na drogę i czekał Nas 2 kilometrowy powrót do domu :) Łaciata uzyskała kilka pochwał od człowieka,który obserwował atak suni na bażanta .Doszłam już na pole prowadzące do Oriona,usłyszałam w oddali jakieś głosy.Kiedy zobaczyłam co to,okazało się,że są to dwa owczarki niemieckie i amstaff Whisky :) Właściciele psów złapali je i przypięli im smycze,a ja szybko przeszłam i działkami szłam do domu.Oczywiście pech się do mnie chyba przyczepił,bo brama była zamknięta,byłam już zmęczona więc kazałam suni czekać i przeszłam przez 2 metrów bramę,a Czika przeszła przez niewielki otwór obok niej :) Tak zakończyła się nasza przygoda :)

Czika & Ala

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanujemy siebie ,szanujemy wypowiedzi innych ,nie stosujemy wulgaryzmów , jeżeli chcemy - reklamujemy swój blog !