niedziela, 27 stycznia 2013

Pooowrót ! :


Dłuuugo nas tu nie było ,oj długo ! Przepraszam za to ,ale mnóóóstwo rzeczy się wydarzyło i nie miałam czasu . Więc może zacznę od pozytywnej  wiadomości - mamy FERIE ! Bardzo się z tego cieszę . Mam dużo czasu dla Cziki ,o który ciężko w gimnazjum . No cóż ,nic na to nie poradzę . Teraz trochę poopowiadam co się u nas wydarzyło ,podczas nieobecności . No więc ,Czikita około  2-3 tygodni temu rozcięła sobie opuszek,nie wyglądało to za wesoło . Szybka wizyta u weterynarza . Dowiedzieliśmy się ,że zrośnie się samo - bez obaw . No to okey ,buta kupiliśmy ,ale na drugi dzień już "nie żył "  ,no więc chodziła w zabandażowanej łapie ,ale Czika jak to Czika nie lubi mieć coś takiego na sobie . Jej mina "mówiła" - "Czy ty jesteś nie normalna ?! Po co mi to ,przecież nic mnie nie boli !" . Po domu chodziła bez większych problemów jedynie po przebudzeniu kulała . Ale na podwórku nie było już tak przyjemnie ,dziewucha kulała strasznie . Poszliśmy jeszcze raz do weterynarza ,ale okazało się ,że na szycie już za późno . No to super ! Trzeba było od razu szyć ,a nie zwlekać . Czika biedna trochę się męczyła ,ale po 2-3 dniach wszystko wróciło do normy  .Zaczęła normalnie biegać ,ale żadne buty,czy bandaże nie wchodziły w grę - od razu Czika je masakrowała. Kolejną  klęską było jedzenie różnych kości ,którzy "dobrzy ludzie" wyrzucają dla bezdomniaków . Co za debile ...  Te przekąski skończyły się jednak jednio-dniowymi wymiotami . Oj co ja mam z tym biglem . Jednak wczorajszy dzień ,to była totalna masakra ! Nie życzę nikomu takich przeżyć . Zacznę od początku .  Czika jest z reguły bardzo posłuszną sunią i wielu rzeczy wzorcowych nie robi . Ale jej łowczego instynktu nie da się po prostu zatrzymać . Z mniej poważnych tropów zawsze ją odwołuje i przychodzi ,ale wczoraj ... Wraz z przyjaciółką i jej psiakiem ,którego znacie - yorkshire terrierem Messim poszłyśmy w południe na dość poważną wyprawę . Tak około 4 kilometrów od domu . Może to nie jest dużo ,ale idzie się non stop pod górę . Było około -8*C ,a w naszym miejscu ,które wybrałyśmy za nasz cel - wieżę widokową ,która jest dość wysoko około 700 m n.p.m .Czika była tego dnia idealna . Odwoływała się bez problemów . Trzymała się blisko nas .Gdyby nie fakt ,że była tak posłuszna ,za pewne zostałaby na smyczy . No ,ale cóż dotarłyśmy już do celu ,kiedy to Czika przez chwilę naszej nieuwagi zniknęła ,po prostu zniknęła ! Nasze wołania ,a wręcz krzyki nic nie dawały . Zginęła jak kamień ,w wodę . A jej szukanie była niemalże bez sensu . Bo wokół nas były same pola i łąki . Poszłyśmy czym prędzej na wieżę ,bo stamtąd było widać o wiele więcej . Po 10 minutach zauważyłam Czikę goniącą 2-3 sarny . Szybko biegłam na dół . Ale niestety zanim tam dobiegłam już jej nie było . 2 godziny poszukiwań ,nie dały rezultatów ,zaczęło się ściemniać i musiałyśmy zacząć wracać . Poinformowałam rodziców i podałam numery telefonu osobom ,które szły w stronę wieży ,na wypadek gdyby ją widzieli ,prosiłam o telefon ! Ja jestem na prawdę odporną osobą ,ale jak mojego psa nie ma wpadam w histerię ,szał ,mam zawroty głowy i dziwne wizje . Wczoraj widziałam człowieka i stado saren ,których tam w ogóle nie było . Nie mogłam się w żaden sposób uspokoić . Miałam już w głowie najczarniejsze scenariusze . Była przecież parę kilometrów od domu ,a ja musiałam ją zostawić i wracać do domu ,bo inaczej mogłoby mi się coś stać . Strasznie to przeżyłam . Godzinę później byłam w domu gdzie czekali na mnie rodzice . Około pół godziny później ,spod głównych drzwi dobiegało szczekanie psa ,ja niestety nic nie usłyszałam ,ale moja mama szybko poszła na dół ,gdzie czekała przemarznięta i wystraszona Czika . Jak tylko ją zobaczyłam ,znów zaczęłam płakać ,ale tym razem ze szczęścia . Bigielka została owinięta ręcznikiem . Jej obroża była zamarznięta -dosłownie ! Uszy do połowy były z lodu ,wąsy całe zamarznięte i fafle również . Biedactwo dostało pełną michę karmy i poszło spać . Łącznie spędziła na tropieniu 3godziny ,w czym godzinę z nami ,więc łącznie spędziła w mrozie nieco ponad 4 godziny .Nie życzę nikomu takich przeżyć . Zamawiamy także 20 metrową linkę ,aby w takich terenach bigielka mogła spokojnie tropić . A w okolicznych parkach i bezpiecznych miejscach będzie swobodnie biegała . Ojojoj ,bardzo się rozpisałam !

Dziękuję wszystkim ,którzy dotrwali od końca . :)
Pozdrawiam serdecznie !

17 komentarzy:

  1. Jejku, ależ przeżycie.
    Niedawno spotkała nas podobna sytuacja, tj. gonitwa za sarnami, lecz na szczęście Klara była na smyczy, ale moja ręka na tym ucierpiała. Cieszę się,cieszę się,że Czika się znalazła, stres był niesamowity, ale macie przestrogę. Nie można zapominać o dawnych predyspozycjach psa danej rasy. Powodzenia i ostrożności następnym razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę.Wiem co czujesz ja też jako właścicielka beagla mam również czarne myśli,niekiedy nawet boję się,że gdy się odwrócę to jego za plecami już nie będzie tylko smycz i leżąca obroża :P Tak to niestety jest z tymi beaglami,na nos nic nie poradzisz. Mój sam kilka razy mi już takich histerii i kłopotów narobił.Taż mam w planach zamówić linkę bajglakowi. Cieszę się,że wszystko skończyło się dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O bożeee..Biedna Czika..Ja bym nie wracała do domu tylko szukała ciągle mojego Dropsia...Ale dobrze że się znalazła i jest OK :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku... Aż mi serce zaczęło walić jak to przeczytałam... Ja bym szukała Rufiego po nocach... Ale widać, że zmysł tropiciela doprowadził ją do domu. Jak też kupuję linkę tylko 15/10 metrową. Bo jak pies zaszczeka to Rufek już do niego leci. Więc podsumowując : Chwila nie uwagi i BUM ! Nie ma psa.
    Pozdrawiamy :)

    P.S - Zapraszamy do konkursu na naszym blogu !

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Czika...szkoda że od razu nie szyliście bo by się mniej męczyła,ale jeżeli weterynarz uznał że nie ma takiej potrzeby to trudno.
    Ja też mam podobne problemy z Bacą w naszym przypadku może to nie kości bo nie mieszkam na osiedlu,a moje okolice to raczej łąki i lasy,ale jakieś zdechłe zwierzaki czy już rozłożone...Baca je bierze do pysku i nie chce puścić -.-
    Fajnie się masz że już ferie,ja dopiero za dwa tygodnie :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedne Twoje sszarpane nerwy ;)
    My też mamy problemy z kośćmi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bona też sobie rozcięła ostatnio łapkę ale goiła się ponad tydzień :/
    Z tą wyprawą to miałyście przeżycie moja psina tylko raz uciekła bo pies ją gonił i chciał się bawić z nią a ona jak była młodsza to bała się psów . I też biegła do domu :) A Czikusia jest mądra i to bardzo , że potrafiła znaleźć drogę powrotną do domu mimo tego iż była daleko od niego i nik mi nie wciśnie kitu ,że beagle są głupie i są strasznymi ucieklinierami ! No czasem się zdarza ale zawsze wracają albo do domku albo na miejsce gdzie uciekły!

    Cieszę się ,że wszystko dobrze się skończyło i ,że w końcu jest notka! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dobrze,że Czika się znalazła :) Wywęszyła drogę ? Musiało to być straszne przeżycie,nie wyobrażam sobie jakby mój Golduś zniknął :( Dobrze,że ta historia się tak skończyła :)Właśnie dziś do mnie przyszła paczka z linką treningową 20m ale ona jest długa,bardzo długa.Teraz mogę ćwiczyć z Goldusiem chodzenie przy nodze i nie tylko :) Pozdrawiamy:Ewa,Goldi i Ivo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku, to przeżyć sporo miałaś. też mam doczynienia z suczką beagla, i szczerze mówiąc wiem co przeżywałaś. gdzieś w listopadzie miałam podobną sytuację, mój pies uciekł za bardzo silnym tropem (nie potrzebnie ją spuszczałam). nie wracała do domu przez dwa dni. przypadkiem natknęła się na nią moja koleżanka, która wracała ze szkoły. była 10 km od domu, sądzę, że jeszcze dzień- dwa na polu i Nuka by tego nie wytrzymała.
    swoją drogą tak chyba wszystkie beagle się zachowują, nie sposób nauczyć przychodzenia przy mocnych tropach.
    też kupuję linkę 10-20 m, w jakim sklepie zamawiasz?;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo się cieszę, że znów widzę nową notkę u Ciebie! :)
    Dużo rzeczy się u Was wydarzyło... Dobrze, że z łapką już jest ok. Co do zatruć takimi odpadami to moje psiska, szczególnie Misiek też tak mają. Misiu uwielbia jeść wszystko, dlatego często też właśnie się to kończy wymiotami :(
    Co do ostatniej sytuacji, pamiętam gdy uciekł mój Puszek. Nie na spacerze, ale po prostu z podwórka. Kiedy przyszłam ze szkoły, tata powiedział mi, iż spaniela nie ma. Myślałam, że wróci za kilka minut, jak to zazwyczaj było, gdy nam uciekł. Szukaliśmy go po całej wsi, w polach. Nie było go nigdzie! Po dwóch godzinach płakałam, byłam zrozpaczona. Zapomniałam nawet o zadaniach domowych. Kiedy jednak nastał wieczór, przypomniałam sobie, że muszę je zrobić i wyruszyłam do babci na matmę. Idąc przez podwórko, zobaczyłam jakiegoś wielkiego zielonego potwora pod furtką! Był to Puszek cały brudny z rzęsy wodnej! Nie wiem jakim cudem się tak zbrudził i co robił przez cały dzień, ale tez się rozpłakałam ze szczęście, gdy go zobaczyłam :)
    Czekam na częstsze notki :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No, no... naprawdę nieprzyjemne przeżycie... :/
    Dobrze, że się znalazła i wszystko jest już ok.
    Fajnie, że macie ferie... Mi się niestety już skończyły. >.<
    Pozdrawiamy E&F.

    OdpowiedzUsuń
  12. Super notka!Co z tego że długa? Obserwuję bloga :)
    Rozumiem cię co musiałaś przeżywać! Moja Zula też raz zniknęła, byłam sama w wielkiej Puszczy Augustowskiej i po prostu dostałam niemal histerii. Na szczęście znalazłam psinę po 10 minutach, kopiącą zawzięcie jakąś dziurę. Było też o tyle trudniej, że uwielbiam spacerować małymi ścieżkami stworzonymi przez zwierzęta, a tam bardzo prosto psu gdzieś się zaplątać czy ruszyć w krzaki oddalone choćby i o dwa metry od środka ścieżynki. Kiedy znalazłam Zulę, zrobiłam to co ty - rozbeczałam się. Co do tych kości - Zulcia też ostatnio nieźle się po nich porzygała (przepraszam, czy pisze się to przez ''rz'' czy przez ''ż''?). Często winnymi są wrony które potrafią zostawić na trawniku niezłe paskudztwa...Raz w ogródku znalazłam rybę...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tam lubię czytać długie notki :)
    Współczuję Ci. Domyślam się co musiałaś przeżywać. Musiało to być naprawdę nieprzyjemne przeżycie dla Ciebie zarówno jak i dla bigielki. Wspaniale, że Czika wróciła do domu cała i zdrowa! :D
    Oby to się już więcej nie powtórzyło.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Masz bardzo fajnego bloga, myślę że będę wpadała często. Dobrze, że pieskowi nic się nie stało i już wyzdrowiał...
    Zapraszam do mnie http://our-favourite-pets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Strasznie dużo was spotkało . Ja bym chyba zawału dostała jakby pies mi na tak długo zginął :( Współczuję . Z ludźmi niestety tak zawsze będzie . Wyrzucają śmieci , a potem ktoś ma problem .
    Linka to świetny pomysł.
    Pozdrawiam i życzę abyście resztę ferii spędzili bez takich przeżyć .

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam tylko jedno pytanko
    Kiedy kolejny post , bo trochę długo czekamy ;) ??

    OdpowiedzUsuń
  17. ooo masakra ja to bym cały czas chodziła i szukała psiaka super że wrócił <3
    pozdrawiam :)
    zapraszam do mnie jamniczka.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń

Szanujemy siebie ,szanujemy wypowiedzi innych ,nie stosujemy wulgaryzmów , jeżeli chcemy - reklamujemy swój blog !